Poród na żywo

Kilka lat starałam się z mężem o dziecko. Gdy byłam nastoletnią dziewczynką, zdiagnozowali u mnie niedoczynność tarczycy. Dobre kilka lat zajęło mi leczenie, zanim hormony się wyrównały. Lekarz powiedział, że z reguły dorosłym kobietom mówi, ze przez ten czas nie mogą starać się o dziecko, więc może dobrze się stało, że diagnozę otrzymałam tak szybko. Wtedy o macierzyństwie jeszcze nie myślałam. Po tych kilku latach leczenia, wyniki badań zaczęły mi wychodzić bardzo dobre. Gdy poznałam mojego ówczesnego męża, nie podejrzewałabym, że moja tarczyca da we znaki i będziemy mieli problem z zajściem w ciążę. Długo winiłam tylko siebie za zaistniałą sytuację.

Gdyby nie ta choroba, cieszylibyśmy się maleństwem już od dawna

Poród na żywoZaczęły się wizyty w poradniach, leczenie bezpłodności. W pewnym momencie się poddaliśmy i przestaliśmy walczyć o powiększenie rodziny. Ja nie miałam już sił, by dalej myśleć co moglibyśmy jeszcze zrobić. Potrzebowałam wyciszenia się. Podjęliśmy decyzję o wyjeździe na dłuższe wakacje, by pozbierać wszystkie myśli. Gdy wróciliśmy do kraju przez dwa miesiące nie miałam miesiączki. Oczywiście nie pomyślałam, że to może być ciąża, a bardziej z powodu zmiennego klimatu, do którego powróciliśmy. Nie mniej jednak musiałam udać się na badania. Ku naszemu wielkiemu zdziwieniu, okazało się, że faktycznie byłam w ciąży. Krzyknęłam wtedy do męża: „będziemy mieli dziecko!” To była najcudowniejsza wiadomość jaką usłyszeliśmy od lat. Nasze marzenie się spełniło. Po powrocie do domu zaczęliśmy wszystko planować, to znaczy diety, jak urządzimy pokój dla dzidziusia, imiona dla córeczki i dla synka.

Poród na żywo

Mąż pewnego dnia mnie bardzo zaskoczył, ponieważ powiedział, że chciałby zobaczyć poród na żywo, że chce mi towarzyszyć w tej trudnej, a zarazem cudownej chwili. Jak nie kochać takiego mężczyzny. Z reguły faceci boją się zastrzyku, a co dopiero patrzeć jak dziecko wychodzi przez drogi rodne. Decyzja podjęta, mąż będzie z nami. Po kilku miesiącach urodziłam zdrową, piękną córeczkę. Mąż jako pierwszy wziął ją na ręce. Pielęgniarka obmyła kruszynkę i położyła mi ją na piersi. To był najcudowniejszy dzień w naszym życiu, zaraz po tym jak dowiedzieliśmy się, że nasze maleństwo było już w brzuszku. Dzisiaj jesteśmy z mężem cały czas bardzo w sobie zakochani, a nasza kruszynka ma już pięć lat i rozrabia, jak każde dziecko w jej wieku. Dzięki temu wiemy, że mamy dziecko w domu. Każda chwila spędzona razem daje mi jeszcze większą energię i chęć do życia. Dzięki tamtym wakacjom, nasze życie nabrało sensu.

[Głosów:2    Średnia:3.5/5]

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here